wtorek, 27 maja 2014

Refleksyjnie

Tak sobie piszę, refleksyjnie. bo to maj sie kończy, na moim blogu pojawiła się flaga z Maroka (witam czytająca osobę serdecznie) a i komentarz, który ostatnio ktoś napisał, jest budujący (to chyba któryś z moich wychowanków).
Czas burz nadszedł, wykonałam zdjęcia z ostatniej, tzn z jej zakończenia. Jakoś nie potrafię uchwycić błyskawic, a pięknie wyglądały np wczoraj.

 
 Przed ulewą - jeszcze słonce oświetla niebo, ale ciemne, burzowe chmury biorą świat we władanie (jak poetycko napisałam, aż sama się podziwiam).



 Tu tęcze które pojawiły się nad lasem po ulewie. Najpierw jedna, wyrazista a później druga, słabiej widoczna.



parująca droga po deszczu i krople drugiej serii deszczowej

 
krople deszczu na szybie

A tu las... ten sam, którego zdjęcia już pokazałam wcześniej - w lutym i marcu. 

A tak w ogóle musiałabym porobić znowu zdjęcia. Kiedy znajdę na to czas, w piątek jadę na szkolenie do Warszawy.
Zmarł gen. Jaruzelski. Osoba kontrowersyjna w naszej historii. Znowu dyskusja nad tym jaki był, co jest prawdą a co nie, gdzie ma być pochowany. I ludzie, którzy w tamtych czasach porobili kariery, a teraz wypowiadają się, jak im było źle. Hipokryzja.
A gdzie będą protestować Ci przeciwnicy stanu wojennego? Którzy coraz to młodsi i oczywiście doskonale pamiętają te czasy ( wypowiedź Generała w jednym z wywiadów przeprowadzonych przez nieżyjącą już Teresę Torańską). Doczekałam się czasów....
Zabrzmiało to, jakbym była stuletnia staruszką

poniedziałek, 19 maja 2014

Prawie miesiąc.

Prawie miesiąc mija od ostatniego wpisu. Leń ze mnie. I to nie leń twórczosłowny, ale fotograficzny. Zdjęcia są, tylko nie chce się ich obrabiać. Od zeszłego tygodnia zwiększenie obowiązków w pracy, dodatkowe przyjścia w soboty. A żeby ambicji stało sie zadość, zgłosiłam się na szkolenia. Niby nic takiego, bo tych szkoleń to skolko ugodno mam. Ale to mam wyjazdowe. Kilkakrotnie wyjazdowe. Popołudnia muszę ściśle zaplanować, aby nie mieć pustych przebiegów.
Pogoda wreszcie wypłakała się i dziś pierwszy raz zaświeciło słonce...od tygodnia. Wcześniej tylko deszcz na przemian padał, lał, siąpił..... A w przyrodzie wiele zmian. Zapomniane już pierwsze listki które nieśmiało zazieleniły świat teraz rozpanoszyły się niczym kury na grzędzie. mlecze (mniszek lekarski) zmieniły swój stan skupienia na ulotnnoparasolowaty


Kwiaty jabłoni i czereśni juz dawno opadły z bieli, zostały po nich tylko wspomnienia

bzy uległy deszczom i ich kwiaty lekko utraciły na urodzie (tu jeszcze przed deszczami)

No i wreszcie azalie i różaneczniki -  najpierw nieśmiało,  a teraz okazuje się, ze część z nich już dawno potraciła kwiaty...

Szczególnie na tym ostatnim widać efekt deszczu.
I tylko ptaszyska , ledwie przestało niebo płakac uznały, że można przyuważac czereśnie i byc pierwszymi zbieraczami.
 Tutaj jeden z pyszczących. Siedzi toto nastroszone i pyskuje. Już nic to, ze w ciągu dnia..ale dlaczego bladym świtem? Szczególnie rano słyszę kosa, a później ziębę. Bo sikory, które mają gniazda wokół domu (dwie budki lęgowe i zaanektowana stara lampa drogowa), już się nie liczą.... A swoja drogą - obserwowałam je kiedyś przy pracy, tj. karmieniu młodych. Uwijają się jak w ukropie naprzemiennie donosząc smakołyki swoim pociechom. Jednak dzieckuny, czy to ptasie, czy ludzkie, są zawsze wymagające uwagi i poświęcenia.