niedziela, 30 marca 2014

Niedziela słoneczna.

Wiosna powoduje, ze człowiek ma chęć do życia. Chce mu się działać, zmieniać, przewracać wszystko do góry nogami. Obserwując dziś ludzi doszłam do wniosku, że promienie słoneczne powinny być wpisane na listę dopalaczy. Nie wiem, czy tych "dobrych", ale dopalacz to jak nic. Nie będę udawała tez, ze i ja z nich nie korzystałam, gdy tylko była okazja siadałam na ławeczce i wystawiałam twarz do słońca. Bo ja, moje drogie czytelniczki ( i czytelnicy - równouprawnienie przecież jest), byłam dziś w Ogrodach Kapias i nad zalewem Goczałkowice. Okazja była nie byle jaka, bo Moja Kopia w dniu dzisiejszym, o godzinie 4.55 wkroczyła w dorosłe życie. I w ramach tego dnia pojechaliśmy do Ogrodów.
Wyjechaliśmy rano, aby najpierw być nad Zalewem. Pogoda cudna, rano był lekki przymrozek, ale szybko temperatura pięła się w górę. Spacerowaliśmy zaporą, zaglądaliśmy na tamy ( tzn zaglądała moja rodzina, bo ja panicznie się boję wysokości i na dodatek nerwica mi się wtedy przyplątuje: spadnie mi aparat, okulary słoneczne, sama wpadnę itp.) Cudownie prezentowała się panorama zalewu, gdy woda zlewała się z niebem

To właśnie panorama. Moja Kopia sama weszła w kadr.

Wiosna mimo wszystko się nie spieszy, oszczędnie pojawia się, abyśmy nie doznali przesytu i zachłyśnięcia się jej urokiem , dlatego drzewa jeszcze niezazielenione.

brzeg Zalewu, jeszcze z brzozami bez liści

 A tu ja, uchwycona przez telefon komórkowy.

Swoja drogą ta zapora to wspaniałe miejsce na bieganie, maszerowanie i rolki. Stale ktoś nas mijał z tym sprzętem i obowiązkowa butelką wody mineralnej. Chyba bardziej dla lansu, bo przecież to tak światowo.
My natomiast szliśmy sobie spacerkiem, bez butelek wody, w kurtkach.

Później pojechaliśmy już do ogrodów - tam mieliśmy zarezerwowany stolik na obiad, a następnie i deser. Dziewczyny - kelnerki biegały niczym małe pszczółki: zwiedzających, klientów było dużo i trochę czekaliśmy. Ale nie robiliśmy o to rabanu. My nie, ale inni tak. Jakby oślepiono ich i nie widzieli, ze dziewczyny naprawdę były zagonione, biegały na dwie sale i ogród. Jednak pogoda była wspaniała, dzień wolny, wiec po cóż się spieszyć. A tak narzekają na życie w Polsce: że to niby warczymy na siebie, nie mamy odrobiny empatii. Ale poza czubek własnego nosa nie potrafimy spojrzeć, tylko ja, ja i ja.
Ale dość już narzekania/prowadzenia refleksji. Podczas deseru daliśmy Dorosłej prezent - pierścionek złoty, który ja dostałam, gdy ją urodziłam. Lekko była zmieszana, co w jej wypadku oznacza - wzruszona.
Po deserze poszliśmy do ogrodów (jakbyśmy w nich nigdy nie byli...), ale tez nie zapomnieliśmy o sklepie, w którym to poczyniliśmy małe zakupy ogrodnicze.


 Sasanki na skarpie. U nas w ogródku też są, ale nie w takiej ilości.

 Kwitnące drzewo - nie doczytałam jak ma na imię.
Moja Kopia ponownie


A tu Mała Księżniczka. Zachwyciła nas ta dziewczynka, jej Babcia pozwoliła na zdjęcie. Czy wszyscy dostrzegają diadem księżniczki i korale? (jeszcze był pierścionek na palcu).

 Kwitnące drzewko wiśni w wiejskim ogrodzie
 I znowu drzewo, które nie chciało mi się przedstawić.
A tu żonkile z różowożółtymi "trąbkami"
 W sklepie, przeszkadzajki, dyndadełka.
A tu oryginalne oświetlenie w drugiej sali - foyer.

Czekam na obiad, obserwuje ludzi spacerujących na zewnątrz

Białe anturium, które dostałam.

Dzień minął przyjemnie, inaczej, niż bylibyśmy w domu i tu zjedli urodzinowy obiad. Już nie wspomnę, ze goniłabym jak kot z pęcherzem, aby wszystko poszło jak należy.
Dawno nie było zdjęcia Futrzaka Niegrzecznego. Dziś w ramach leniuchowania wiosennego, przewracał się z boku na bok:

I tak już na zakończenie: doszłam do wniosku, ze muszę iść do biblioteki. A wcześniej zrobić listę książek, które powinnam przeczytać. Kiedyś tam w liceum, później na studiach czytałam z obowiązku, na zasadzie trzech Z - zakuć zdać i zapomnieć. A tu i klasyka literatury i współczesne utwory... No trudno, szprecham po rosyjsku, rozumiem co do mnie mówią po angielsku ( piąte przez dziesiąte, ale jednak). to przynajmniej uzupełnię literaturę. Zatem - moje kochane czytelniczki - proszę o tworzenie listy obowiązkowej literatury i literatury uzupełniającej.
 A jak na razie powtórzę sobie zapiski Jerzego Stuhra "Tak sobie myślę". Jednocześnie powinnam skończyć sweter biały lub zacząć obmyślać projekty wiosenno - letnie.

Takie równoczesne dzierganie i czytanie chyba też ma w internecie jakąś swoja akcje? Wspólne czytanie i dzierganie. Właśnie znalazłam pomysłodawczynie.
A co przeczytałam w tym roku dziergając?: serię Asy Larsson (4 książki), Trzy po trzy E. Karewicza. Nie wspominam już o książkach, które czytałam po raz któryś.
Rozpisałam się dziś, choć i tak wolę pisanie odręczne. Miłego wieczoru/dnia czytającym

sobota, 29 marca 2014

Uzupełniam notatki

Jak milczę to milczę, ale jak pisze to od razu hurtowo. Odespałam wczorajszy maraton wycieczkowy. Dlatego dziś, po lekkiej pracy na podwórku uzupełniam wiadomości pogodowe. Zgodnie z obietnica - zdjęcie forsycji przed domem:
 

 Nazywana jest czasami "złotym deszczem" i w pełni zasługuje na tę nazwę. Podobnie zachowuje się modrzew i leszczyna. Modrzew posadzony ponad 20 lat temu, z półmetrowego krzaczka stał się drzewem reprezentacyjnym.

tu tylko we fragmentach. Obok niego leszczyna, corocznie przycinana, aby tworzyć swoja koroną parasol, dający cudny cień w upalne dni.

Starałam się, aby pąki były widoczne.
I jeszcze magnolia o ciemnoróżowych kwiatach. Oby nie było przymrozków, bo wtedy kwiaty zmarzną.

A później już tradycyjnie kwiaty na grządkach:

 Obłędnie pachnące fiołki. Kiedyś było ich więcej na całym podwórku, ale jednego roku "panowie fachowcy" potraktowali je zaprawą murarską.
 Tu motyl na hiacyntach. Biedronki gdzieś sie pochowały. Moze zawstydził ich ten Pan Papillon
 Pierwsze tulipany
 A tu nieśmiało wyglądający szafirek
 Żonkile na rabatach, nalezą do karłowatych, wiec może nie są tak widowiskowe.
I niezawodne bratki. Tutaj pod modrzewiem

I jeszcze jedno zdjecie bratka (kupiłysmy chyba z 30 sadzonek). Moja Babcia nazywała je "sierotkami" i tłumaczyła: Widzisz: Ten na samym dole płatek barwny, elegancki to Macocha, zobacz, jaką ma kolorową sukienkę, jak się pcha do przodu, aby byc widoczną. Nad nią siedzą jej dwie córki, też wystrojone, choć nie tak jak matka. A za nimi dwie sierotki, płatki jednobarwne, dla których sukienek już nie wystarczyło kolorowego materiału i musiały ubrać to, co zostało". I musze powiedzieć, ze w ogrodzie Babci zawsze było pełno bratków. Nie wiem, jak to robiła, ze co roku miała barwne grządki, bo nie rpzypominam sobie, aby je sadziła ( jak mówiła: "flancowała")

I tutaj bratek z opowieści mojej Babci. ma lekko przechylona "głowę", jakby chciał zapytać kokieteryjnie: ładny jestem, co nie?

I jeszcze zdjęcie pudełka wykonanego przez Moją Kopię. Szła dziś do kolezanki na osiemnaste urodziny (rozpoczął się sezon ) i robiła dla niej prezent.


Ona nie jest swym dziełem zachwycona, mnie natomiast się podoba.
Miłego wieczoru czytającym.

piątek, 28 marca 2014

Wstyd..po prostu wstyd...

Wstyd tak długo unikać zapisów na blogu. Rozbisurmaniłam się nagrodą i osiadłam na laurach. Może to tez powód, ze nia mam czasu ostatnio pstrykać zdjęć, choć wiosna pcha sie wszystkimi możliwymi miejscami: fiołkami, pąkami magnolii i rozkwitłą forsycją. Nawet modrzew podwórzowy podejrzanie się zazielenił, taki lekki meszek ma na gałązkach.
Dziś dodatkowo byłam na wycieczce objazdowo - religijnej. Z młodzieżą. Młodzi jak młodzi - im dalej od miejsca zamieszkania, tym mniej odważni. Ja niczym ta kwoka zganiałam ich wszystkich razem i przy okazji upamiętniałam co ciekawsze obiekty (przynajmniej w moim odczuciu). Nie chciało mi się juz oprawiac zdjec w ramki i dodawać inicjałów, dlatego daje je "saute".



szarlotka na dobry początek dnia w Łagiewnikach

A tu już Kalwaria Zebrzydowska, drugi etap podróży.

Wnętrze kościoła. Zachwyciły mnie malowidła na ścianach. Tu widok na organy i chór.


 A tu sufit...

Prezbiterium - wrażenie barokowego przepychu, choć w bocznym przejściu znalazłam obraz z motywem Dance macabre.


A tu już bazylika w Wadowicach - ostatni etap wycieczki.

  "Wadowickie kremówki" - oczywiście każda cukiernia/kawiarnia pretenduje do miana tej,
w której Jan Paweł II zajadał się kremówkami po maturze

 A tu popołudniowy deser - owocowy wąż owoców z czekoladą, koktajl truskawkowy i (a jakże) kremówka)

Wrażeń dużo i co za tym idzie- zmęczenie.

niedziela, 16 marca 2014

Niedziela, całkiem, całkiem

Niedziela pełna wrażeń. Wysupłałam się z kasy i byłam na Łowcach.B. Absurd ich skeczów w połączeniu z gwarą (bo przecież oni ze Śląska) oraz samo to, że w pewnym momencie nie potrafią zachować powagi. Miłe również to, ze dwaj z nich kończyli moje liceum i jak to podsumowała Moja Kopia - oni tacy absurdalni bo z Miarki. Jednym słowem - dwie godziny dobrej zabawy.

 Wyliczanka w zabawie w chowanego
 frontman Mariusz
 Maciek szuka "job"
 Po występie - "moje dziewczyny" i fragment Łowców.B. Moja Kopia śmieje się za notatnikiem
Ludzie z Miarki..

I pomyśleć, że gdy Maciek miał 4 lata to ja zdawałam do liceum.....
Pozdrowienia dla czytających.
P.S. Wiem...mam mianować do nagrody blogowej, ale , kurczaki, blogi, które odwiedzam maja większa liczbę wyświetleń

sobota, 15 marca 2014

Sobota, kolejna

Kilka dni pogoda nas rozpieszczała. Ciepło się robiło, temperatura dochodziła do 17 stopni. Wczoraj na te okoliczność nawet kupiłyśmy bratki i sadziły na grządkach, aby się zakolorowiło. A dziś, niestety, pogoda pod psem:deszcz, wiatr i zimno.
Z racji tego wybrałam się dziś do Kapiasów. A tam duże zmiany - sala kawiarniana odnowiona, w foyer wstawiony bufet.... Oczywisćie - nie byłabym soba, gdybym nie kupiła do domu rzeczy: doniczki, skrzynki, sadzonek goździków, bratków (kolejnych) na grządki. Jeśli pogoda pozwoli, to jutro porobię im zdjęcia i wstawię na blog. Pozdrowienia dla czytających.

niedziela, 9 marca 2014

Pierwsze wyróżnienie

Niedziela. Wieczór. Jutro praca i szkolenie do 18.00. Miła perspektywa. Dziś muszę uzupełnić zaległości w wirtualnych dokumentach.
A dziś spotkało mnie miłe wyróżnienie, otrzymałam:

Wyróżnienie to otrzymałam od Dagi z  Irlandii,  a zasady można znaleźć miedzy innymi tu. I teraz mam twardy orzech do zgryzienia - jestem początkującą blogerką i powinnam nominować blogi, które mają mniejszą liczbę wyświetleń. Będę musiała takie poszukać a na razie zaczynam uważnie śledzić inne.

 A tu lista pytań, na jakie mam odpowiedzieć, co niniejszym czynię:
  1. Ranny ptaszek czy nocny marek?
    A to zależy od pory roku. Mój organizm wychodzi z założenia, ze jeśli za oknem ciemno, to należy spać. Zatem w zimie najchętniej spałabym do 8 ale wiosną/latem wstaje bez problemu o 6. Podobnie z wieczorami.
  2. W spodniach czy w sukience?
    Zdecydowanie spodnie. I jeansy i materiałowe, uwielbiam letnie bojówki. Sukienki.... nie mam.
  3. Kawa czy herbata?
    Rano kawa, w ciągu dnia herbata
  4. Kolor, którym byś siebie opisała?
    Hmmm... zależy od pory roku, ale chyba najbardziej wrzosowy i śliwkowy (pora roku w jakiej się urodziłam zobowiązuje)
  5. Ważne miejsce na turystycznej mapie Polski…
    Gdańsk ( do którego mam baaardzo daleko, ale wiąże się z miłymi wspomnieniami i Kraków)
  6. Ulubione kwiaty…
    Zdecydowanie konwalie.
  7. Miejska dżungla czy wiejskie bezdroża?
    Mieszkam na wsi, wiec bezdroży czasami mam po prostu dość.
  8. Ukochana książka z czasów szkolnych?
    Hmmm..pytanie zadane polonistce.... Dzieci z Bullerbyn i Ania z Zielonego Wzgórza
  9. Dowcipy czy anegdotki?
    Anegdotki, są delikatniejsze
  10. Ulubiona potrawa słodka…
    Ostatnio tiramisu pomarańczowe.
  11. Ulubiona potrawa słona…
    Hmmm... mogą być słone paluszki?
Gdy znajdę blogi, mające mniejszą liczbę wyswietlen - nominuję. Ostatecznie w najbliższych dniach uzupełnię dzisiejszy wpis. Miłego wieczoru czytającym.

sobota, 8 marca 2014

Sobota, wreszcie bez zwariowanych pomysłów

Wreszcie zaplanowałam wydarzenia dzisiejszego dnia, a nie poszłam na żywioł. Dlatego mogłam sobie pozwolić na małą sesje zdjęciową z przyrodą w roli głównej.
To widok przed domem:



 Obowiązkowo z biedronką






 Kto dostrzega biedronkę?


 Cudne fiołki, pierwsze w tym roku. I pomyśleć, ze w XIX i początku XX wieku jedli je kandyzowane.


 Jedna z pierwszych stokrotek


 Leszczyna, jej "wąsy".


A poniżej tulipany - obowiązkowe w Dniu Kobiet


Delikatne, eleganckie w swojej bieli i lekkim zabarwieniem różu.
Miłego wieczoru czytającym.